W pogoni za szczęściem

W obliczu wszechogarniającej epidemii depresji i pesymizmu autor postanowił przeanalizować zjawisko „poszukiwania szczęścia” przez współczesne społeczeństwa zachodnie. Artykuł ten jest przeglądem prac badawczych, w których został podjęty temat zdefiniowania i poszukiwania dobrostanu ludzkiego. Dodatkowo w ostatnim ustępie czytelnik będzie mógł dowiedzieć się jak wykorzystać dorobek eksperymentalnej psychologii naukowej w poszukiwaniu własnego samospełnienia.

Jerzy Lipiński, Wrocław, dn. 08.04.2016 r.

Misja naszych czasów

W XXI wieku, jak nigdy dotąd w dziejach naszego gatunku, pożądamy szczęścia. Osiągnięcie życiowej eudajmonii przestało być misją wybranych, a stało się obowiązkiem każdego. Można by nawet rzec, że bycie szczęśliwym stało się wyznacznikiem przynależności do wyższej grupy społecznej. Współczesny pęd życia powoduje, że rzadko mamy czas na chwilę refleksji. Ważniejszym pytaniem niż „Dokąd?” stało się „Jak szybko?”. Dziś nie będę się wahał ani sekundy i postawię dwa ważne pytania: „Czym jest szczęście?” i „Gdzie go szukać?”.

 

Globalna epidemia smutku

Pogoń za dobrostanem jest najlepiej widoczna w mediach społecznościowych. Ludzie prezentują w nich głównie swoje sukcesy i zadowolenie, pomijając przy tym porażki i smutek. Długotrwała ekspozycja na wyidealizowane treści może prowadzić do poważnych zaburzeń samooceny, a nawet depresji (Pantic, 2014). W większości z nas porównywanie świata oglądanego na ekranie komputera z prawdziwym życiem powoduje frustrację i rozczarowanie. Dzieje się tak ponieważ zestawiamy wyidealizowany świat wirtualny z własnym życiem. Prawdziwy świat jest bardziej skomplikowany oraz składa się z pozytywów i negatywów. Nawet jeśli względny bilans naszej egzystencji jest dodatni, we własnym życiu zawsze widzimy szerszy obraz. Osiągając sukces bardzo często płacimy za niego sobie tylko znaną cenę.

Badania pokazują, że menadżerowie pracujący w stresie są narażeni dwa razy częściej na choroby wieńcowe. Co ciekawe szefowie nie pozostają bez wpływu na swoich pracowników, posiadanie złego szefa zwiększa ryzyko zawału serca nawet o 50% (Nyberg, 2008). Prawdziwym zabójcą XXI wieku jest jednak smutek. Światowa Organizacja Zdrowia donosi, że depresja pochłania więcej ofiar rocznie niż AIDS. Choroba ta rozprzestrzenia się, nie znając żadnych fizycznych granic (Seligman, 2010).

W tym miejscu koło się zamyka, lek na zły nastrój jest na wyciągnięcie ręki w popularnych mediach. Są one przepełnione pop-naukowymi receptami, które mają podnieść jakość naszego życia. Szybko i bez żadnego wysiłku. Przykładów nie trzeba szukać daleko – wystarczy wyszukiwarka internetowa:

  • „Szczęście znajduje się w przedklinku – odkryli neurolodzy” (Wyborcza, 2015),
  • „Nasze myślenie decyduje o sukcesie i porażce” (Deon, 2015),
  • „Jak znaleźć receptę na szczęśliwe życie”? (Natemat, 2012).

 

1,33% nauki w bredniach

A może wykład motywacyjny? Obawiam się, że sprawa nie jest tak prosta i oczywista. W 2000 roku na łamach Advances in Experimental Psychology ukazał się artykuł, którego autorami byli Mark Leary i Roy Baumeister. Artykuł miał tytuł: „Natura i funkcje samooceny. Teoria socjometru”. Zgodnie z teorią tych badaczy, samoocena to subiektywne odczucie na temat tego, czy członkowie grupy do której należy dana jednostka (lub chce należeć) uważają ją za potrzebną i wartościową. To swego rodzaju społeczny instrument ostrzegawczy (socjometr), który pozwala modyfikować zachowanie, jeśli należy się dostosować do potrzeb danej grupy. Jeśli zaś jednostka jest dopasowana do grupy dyskomfort się nie pojawia.

Baumeister i Leary ostrzegają przed sztucznym podnoszeniem samooceny. Co prawda samopoczucie bardzo się poprawia, lecz rozregulowuje nasze naturalne mechanizmy ostrzegawcze. Trudno nie dostrzec tu podobieństwa z popularnymi używkami psychoaktywnymi (Leary & Baumeister, 2000).

„Narkotyki wykorzystują naturalne mechanizmy odczuwania przyjemności, które w ludzkim ciele istnieją by pozwolić nam odczuć osiągnięcie pożądanego celu. Narkotyk taki jak kokaina może sprawić, że czujemy euforię bez konieczności wykonania pracy, która do tej euforii prowadzi, oszukując nasz system nerwowy, który myśli, że także okoliczności są przyjemne. Dokładnie tak samo sztuczne pompowanie samooceny jest oszukiwaniem naturalnego mechanizmu socjometrycznego: człowiek myśli, że jest wartościowym członkiem społeczności.”

Dokładnie rok wcześniej, na zamówienia Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, Baumeister przeprowadza dokładną analizę wszelkiej dostępnej na rynku literatury dotyczącej motywacji i samooceny. On i jego zespół mieli posortować prace i zweryfikować ich dokładność, a na podstawie tych, które utrzymują naukowy rygor ustalić raz na zawsze, jaki wpływ ma samoocena na jakość naszego życia. Z 15.000 prac, test naukowego rygoru przeszło 200 – dokładnie 1,33%. Wnioski nie były optymistyczne. Ludzie z wysoką samooceną nie mieli bardziej szczęśliwych małżeństw, nie byli lepsi w pracy, nie radzili sobie lepiej w szkole. Sztucznie podniesiona samoocena sprawia, że człowiek jest bardziej zmotywowany, ale długoterminowy efekt jest niezauważalny. Wykład motywacyjny nie zmienia ilości zasobów, mądrości, umiejętności. Jego uczestnicy są uzbrojeni w przemożną chęć wykonywania tych samych rzeczy tylko z większą energią i wigorem. Jak pokazują badania nawet ten efekt nie utrzymuje się długo (Baumeister 2003).

 

Szczęście na kilogramy

Szczęście stało się towarem i to ściśle reglamentowanym. Ludzie zaczęli poszukiwać nowych definicji dobrostanu. O ironio, mniej więcej w czasie, gdy powstawało pismo „Cosmopolitan” nauka empiryczna zainteresowała się pojęciem dobrostanu ludzkiego. Nurt psychologii, w którego centrum zainteresowania jest „szczęście” nazwany został psychologią pozytywną.

 

Psychologia zdrowych umysłowo

Nauka przeszła długą drogę, aby dotrzeć do miejsca, w którym rzetelnie zajęła się pozytywnymi aspektami ludzkiej natury. Przez dekady badacze koncentrowali swoją uwagę na zaburzeniach i chorobach. Pomijali w swoich badaniach normalnie funkcjonujących ludzi. Sam Martin Seligman, jeden z najbardziej wpływowych naukowców w historii psychologii, nie raz wspomina w swoich opowieściach o tym, jak jeszcze do niedawna najbardziej krępującym dla niego pytaniem było: „Czym się Pan zajmuje?”. Jak sam powiada, psychologia, nawet ta eksperymentalna, była kojarzona z leczeniem „wariatów”. Skojarzenia te nie rodzą się bezpodstawnie, na ten stan rzeczy zapracowała wieloletnia historia nauki.

Twórca psychoanalizy – Zygmund Freud – w swojej pracy opierał się głównie na wnioskach wyciągniętych z terapii chorych na histerię (Zimbardo, & Gerrig, 2012). Z tej perspektywy nie dziwi wcale fakt, iż daleko idące wnioski wyciągnięte na tak wąskiej i specyficznej grupie badawczej nie oparły się próbie czasu. Również kontynuatorzy myśli Freuda podążyli drogą leczenia zaburzeń, nie poświęcając swojej uwagi zwykłym zjadaczom chleba. Warto nadmienić, iż angażowali się w opracowywanie nie tylko metod terapeutycznych, ale również tworzyli metodologie rozwoju dziecka.

Steven Berglas, wybitny badacz zjawiska samo-utrudniania, inspirował się w swojej pracy doświadczeniami terapeutycznymi z pracy nad uzależnieniem alkoholowym (Doliński, & Szmajke, 1994). Pełne studium tego zjawiska powstało dopiero w 1994 na Uniwersytecie Opolskim dzięki badaniom prof. Dariusza Dolińskiego, który w swej pracy poświęcił jako pierwszy uwagę pozytywnym aspektom samo-utrudniania dla ludzkiej osobowości.

Genialny profesor Zimbardo również przeszedł filozoficzną metamorfozę. Swoje życie poświęcił badaniu genezy zła, a jego eksperyment, w którym uwolnił najbardziej prymitywne ludzkie instynkty, przeszedł do historii współczesnej psychologii i kinematografii. Warto dodać, iż dziś w swej pracy zajmuje się on badaniem w jakich warunkach każdy z nas może stać się bohaterem.

Przypadków, w których badacze skupiali się na patologiach można by jeszcze długo mnożyć. Widać jak na dłoni, że psychologia „patologią stała”. Po latach analizy zaburzeń przyszedł czas na zmianę. Początkiem optymistycznego spojrzenia na człowieka i jego naturę była praca Abrahama Maslowa. Uznaje się go za twórcę nurtu psychologii humanistycznej. Jego największym osiągnięciem było wprowadzenie pojęcia samorealizacji. Jest to naturalne dążenie człowieka do pełnego rozwoju własnych talentów i zdolności (Zimbardo, & Gerrig, 2012). Założenie, że każdy człowiek dysponuje w sobie pozytywną energią pozwalającą na rozwój utorowało drogę do powstania koncepcji psychologii pozytywnej. Co ciekawe Maslow nie postulował, iż człowiek nie ma ograniczeń i może wszystko, jak współcześni guru rozwoju osobistego. Jego koncepcja mówiła o tym, iż człowiek może utrzymywać pozytywną dynamikę „bycia” tak, aby codziennie stawać się lepszym w wykorzystywaniu własnych zasobów.

Najwybitniejszym żyjącym przedstawicielem optymistycznego nurtu psychologii jest profesor Martin Seligman. Powiada on, że psychologia zbyt długo zajmowała się „robieniem ludzi nieszczęśliwych mniej nieszczęśliwymi”. Uważa, że dziś należy zrobić miejsce na kartach podręczników akademickich dla takich terminów jak rozwój, sens i samospełnienie (Kobau , Seligman, Peterson, Diener, Zack, Chapman, & Thompson, 2011). Co ciekawe na początku swojej kariery zajmował się zjawiskami negatywnymi, a ściślej mówiąc zjawiskiem wyuczonej bezradności. Inspiracją do podjęcia tematu bezradności i powiązanej z nią depresji było kalectwo jego ojca. Dopiero później, gdy opracował podstawy terapii poznawczej leczącej depresję stworzył również metodologię samorozwoju opartego o naukę optymizmu.

 

Od szczęścia do sensu

Dość o pesymizmie, depresji i smutku. Przyszedł czas na zgłębienie tego czym właściwie jest szczęście, dobrostan, samorealizacja. Zgodnie z nomenklaturą psychologii pozytywnej szczęście można stopniować i podzielić na obszary. Pierwszym w kolejności, który omówimy jest szczęście doznające. Do naukowej psychologii dość śmiało wtargnęło pojęcie „hollywoodzkiej definicji szczęścia”. Pomimo braku wyrafinowania, ten termin, dość sprawnie naprowadza nas na istotę zjawiska. Władza, seks, piękne kobiety i pociągający mężczyźni, duże pieniądze, luksusowe jachty, abstrakcyjna ilość nieruchomości. Czy to właśnie jest szczęście? Czy to koniec tego wywodu o szczęściu? Czy potrzeba może czegoś więcej niż pieniędzy? Poza faktem iż naturalnie ludzie poszukują głębi swojego istnienia dość istotne są wady szczęścia doznającego.

Człowiek szybko przyzwyczaja się do bodźców hedonistycznych i wymaga coraz silniejszej stymulacji (Seligman, & Csikszentmihalyi, 2000). Co więcej z każdym kolejnym pogłębieniem tych doznań efekt jest coraz słabszy, aż do całkowitego zobojętnienia na bodziec. Wpadamy wtedy w pułapkę ciągłego nienasycenia. Mike Tyson, Curtis James Jackson III są to przykłady ludzi, którzy w niecałe 10 lat roztrwonili po 500 mln dolarów. Warto dodać, iż w szczycie kariery Żelazny Mike wydawał 4 000 dolarów miesięcznie na utrzymanie swojego zwierzątka domowego czyli Tygrysa Bengalskiego. Dziś tenże sportowiec powiada „Jeśli chcecie poznać przepis na dramat życiowy, dajcie duże pieniądze 20 latkowi” (Ciszak, 2011).

Czy są pieniądze, których wydać się nie da? I kiedy Ci Panowie osiągnęli swoje maksimum szczęśliwości? A może maksimum rozpaczy? W takim razie czy istnieje „lepszy” rodzaj szczęścia? Jest nim życie wypełnione zaangażowaniem. Aby wytłumaczyć fenomen związany z tą konkretną odmianą dobrostanu chciałbym przez chwile wspomnieć o kilku wielkich osobowościach naszej historii. Jedno z haseł naszej poprzedniej epoki brzmiało „nasza praca bogactwem narodu”. Jak się okazuje hasło to było aktualne nie tylko w epoce PRL-u.

Poszukiwania rozpoczniemy w świecie sztuki. Mozart znany był z tego, iż pracował na okrągło. Zaczynał dzień o 6 rano i pracował przez kolejne 18 godzin. Mógłby się jednak uczyć pracowitości od Nikoli Tesli, który jako młody praktykant w biurze Thomasa Edisona w Nowym Jorku pracował regularnie od 10:30 do 5:00 rano następnego dnia. Anthony Trollope, który nigdy się nad sobą nie litował, zasiadał do biurka codziennie o 5:30 na trzy godziny i pisał bez przerwy z zegarkiem położonym na biurku w tempie tysiąca słów na godzinę. Dzięki temu codziennie przybywało mu dziesięć stron, a rocznie – trzy powieści. Napisał w ten sposób 47 powieści i 16 innych książek.

Twórca psychologii behawioralnej B. F. Skinner zaczynał i kończył codzienne pisanie ze stoperem, a potem precyzyjnie wpisywał w specjalnej tabelce liczbę użytych słów. „Co 12 godzin zaznaczam kropkę na krzywej, której nachylenie pokazuje moją ogólną produktywność” – zanotował we wstępie do swego dziennika z 1963 r. (Siewiorek, 2015). Co ma to wspólnego ze szczęściem? A może z niewolnictwem? Wszyscy Ci ludzie poświęcili się dziełom swojego życia. Znaleźli w sobie siłę do ponad ludzkiego wysiłku i takie też były ich osiągnięcia. Pawłow jeszcze na łożu śmierci dyktował swojemu asystentowi naukowe przemyślenia i nie spożytkował ostatnich chwil na łzy i westchnienia z najbliższymi. Życie przepełnione zaangażowaniem to życie, które oddajemy pasji, czasem jest to hobby czasem praca, a czasem sztuka. Nie da się jednak ukryć, że do tego, by przeżyć całe swoje życie pracując po 16 godzin na dobę potrzeba dobrego paliwa. Mówi o tym pewna stara przypowieść.

Pewien człowiek przechadzając się po mieście zapytał pracujących murarzy, co robią. Pierwszy z mężczyzna nie odrywając wzroku od cegieł odpowiedział bez wyrazu: – Układam cegły, bo mi za to płacą od sztuki. Mężczyzna kontynuując swój spacer dalej na tym samym placu budowy, ponawia swoje pytanie kierując je do innego murarza. Drugi murarz spoglądając na naszego bohatera odpowiada: – Buduję mury według poleceń nadzorcy. Kawałeczek dalej mężczyzna spotyka trzeciego pracującego murarza i znowu zadaje to samo pytanie. Tym razem mężczyzna podnosi się i z pełnym zaangażowaniem odpowiada: – Staram się jak najlepiej budować świątynię na chwałę Pana. Tym właśnie sposobem przechodzimy na kolejny najwyższy stopień dobrostanu, czyli życia przepełnionego sensem.

Sens, czyli posiadanie wyższego celu w życiu. Wykorzystujemy wtedy swoje talenty, aby służyć sprawie większej i ważniejszej niż my sami. Biografii ludzi, którzy poświęcili swoje życie wyższej sprawie nie trzeba szukać daleko: Matka Teresa, Janusz Korczak, ale również Mozart czy B. F. Skinner są przykładami ludzi, którzy poświęcili się wyższym sprawom. Tylko będąc napędzanym przez większy sens możemy przezwyciężyć wszystkie przeszkody i osiągnąć stan pełnego dobrostanu. Co więcej, ludzie odnajdujący wyższy sens w życiu przejawiają wyższy wynik w testach mierzących satysfakcję z życia (Jayawickreme, Forgeard, & Seligman, 2012).

Co zrobić, gdy już przepełnia nas ta energia? Najlepiej wypełnić życie zaangażowaniem; czyli pasją realizowaną np. w pracy lub przez hobby. Zaangażowanie to drugi filar wspierający prawdziwe szczęście w życiu. Droga do samospełnienia jest wypełniona przeciwnościami losu. Sens daje nam energię do utrzymania odpowiedniego poziomu zaangażowania. Motywacja jest najtrwalsza i najwyższa jeśli jej źródła są wewnętrzne, a cele wyższe niż dobro danej jednostki (Deci, & Ryan, 2008). To dzięki pasji mamy siłę realizować swoje talenty i predyspozycje. Aby dobrze zrozumieć fenomen tego zjawiska warto zadać sobie pytanie czy kiedykolwiek słyszałeś o Samuelu P. Langley’m?

Pan Langley z pewnością był umysłem wybitnym. Uczył się i pracował na Uniwersytecie Harvarda, wykładając jednocześnie w Akademii Marynarki Wojennej USA. Został zaangażowany przez Instytut Smithsonian, aby stworzyć pierwszy na świecie pojazd latający. Trzeba przyznać, iż wyniki jego pracy były obiecujące, gdyż udało mu się stworzyć samodzielnie latającą makietę swojego wynalazku. Na ostatni etap projektu otrzymał 70 000 $. Wydaje się nie być dużą sumą, natomiast w 1900 roku była to kwota astronomiczna. W przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza około 2 000 000 dolarów. Dodatkowo projektem tym żyły całe Stany Zjednoczone. Zostali do niego zaangażowani najwybitniejsi ówcześni naukowcy z najlepszych ośrodków badawczych. Cała Ameryka żyła postępami prac tego elitarnego zespołu. Na każdym kroku badaczom towarzyszyli dziennikarze, obserwatorzy i zwykli kibice. Celem tego zespołu było zapisanie się na kartach historii nauki. Niestety po kilku nieudanych próbach zespół poddał się.

Tymczasem stosunkowo niedaleko dwóch braci, Orville i Wilbur Wright, z dala od blasków fleszy, bez dotacji państwowych postawili sobie podobny cel. Może trochę inaczej sformułowany, „Chcemy rozpocząć nowy rozdział w lokomocji człowieka, tak aby świat stał się mniejszy”. Co ciekawe byli jedynymi wykształconymi członkami swojego zespołu. Zaplecze którym dysponowali nie było oszałamiające, gdyż był to rodzinny warsztat rowerowy. Odnosili tak wiele porażek, że byli znani z tego, że gdy ruszali na swój polowy pas startowy, razem ze sobą zabierali części zapasowe do swojego samolotu, a właściwie drugi samolot zapakowany w skrzyniach (Baxter, n.d.). Co odróżniało ich od innych? Z pewnością było to zaangażowanie i pasja do inżynierii. Jest jeszcze jeden szczegół. Po udanym locie bracia nie opływali w chwale i blaskach fleszy, po prostu spakowali swój samolot i wrócili do domu. Udzielili tylko jednego zdania komentarza „Osiągnęliśmy swój cel i otworzyliśmy drogę do podróży powietrznych, możemy iść do domu”. Nie zależało im na popularności, ani pieniądzach. Chcieli zrobić coś więcej dla społeczeństwa.

Jak znaleźć swój sens?

Drogi czytelniku pewnie zastanawiasz się teraz od czego zacząć. Jak być szczęśliwym? Jak być szczęśliwszym? Każdy z nas ma w swoim biurku najszybszy klucz do szczęścia. Jest nim zwykły ołówek. Hipoteza mimicznego sprzężenia zwrotnego (facial feedback hypothesis) głosi, że własny wyraz mimiczny może wpływać na aktualnie doświadczane emocje. Została sformułowana w ramach teorii spostrzegania siebie, zgodnie z którą informacje na temat siebie (swoich postaw, preferencji, emocji i innych stanów wewnętrznych) uzyskujemy przez obserwację własnego zachowania i sytuacji, w jakich się ono pojawia.

Na poparcie hipotezy mimicznego sprzężenia zwrotnego przytacza się zwykle wyniki eksperymentu przeprowadzonego w 1988 roku przez Fritza Stracka i jego współpracowników, w którym badani trzymali w ustach ołówek, posługując się albo zębami albo wargami. Chodziło o zaangażowanie mięśnia odpowiedzialnego za wyrażanie radości (ołówek w zębach – mięsień jarzmowy większy) lub mięśni zaangażowanych przy robieniu „smutnej miny” (ołówek w wargach). Następnie uczestnicy oceniali, jak bardzo śmieszą ich prezentowane im zabawne rysunki. Okazało się, że badani trzymający ołówek w zębach (a więc zmuszeni do uśmiechu) ocenili rysunki znacznie wyżej (w porównaniu z drugą grupą). Ruchy swoich mięśni, spowodowane przez trzymany w zębach ołówek, interpretowali jako objaw tego, że są weseli. Z tego wnioskowali, że rysunki ich śmieszą. Na osoby, które trzymały ołówki wargami napięcie mięśni wpływ miało odwrotny (interpretowali napięcie swojej twarzy jako objaw tego, że rysunki im się nie podobają) (Mori, & Mori, 2009).

Szczęście to więcej niż przyjemność. Niestety droga do szczęścia jest trudniejsza i wymaga od nas dużo więcej niż odpowiedniego zagryzienia ołówka w ustach. Prawdziwe samospełnienie to wykorzystanie własnych talentów do realizowania życiowej misji. Szczęście jest w nas samych, bo nasza misja jest w nas. Potrzeba wiele wysiłku aby ją odnaleźć. Dzięki temu, że doświadczymy trudów tej drogi możemy docenić satysfakcję ze znalezienia się u celu, życiowego celu. Sądzę iż pierwszym krokiem jest zadanie sobie podstawowych pytani: ”Co mogę dać innym?”, „Co mogę dać sobie?”, „Co jest dla mnie ważne?”, „Dlaczego warto… ?”.

  • Muszę
  • Powinienem
  • Kocham

Kiedy odpowiemy sobie na te pytania trzeba zastanowić się jak dziś wygląda nasze życie. Niezwykle pomocna będzie grafika podstawowego modelu decyzyjnego. Aby wszystko stało się jasne omówię teraz jego pola. Pole „muszę” to wszystkie aktywności, które podejmujemy aby normalnie funkcjonować, to znaczy zaspokajać nasze podstawowe potrzeby. Przykładem może być zarobkowy aspekt naszej pracy, który umożliwia nam zdobycie schronienia, jedzenia i innych podstawowych dóbr. Pole „powinienem” jest silnie związane z normami postępowania i reputacją. Ze względu na fakt iż jest to zawsze obszar cieszący się dużym zainteresowaniem moich klientów postanowiłem poświęcić mu trochę więcej czasu.

W 1964 roku Robert Rosenthal z pomocą Lenore Jacobson, dyrektorki szkoły podstawowej w południowym San Francisco, przeprowadził wyjątkowych eksperyment. Na początku roku szkolnego przeprowadzili oni na dzieciach (w klasach 1–6) standardowe testy IQ oraz coś, co nazwali „testem potencjału”. Następnie poinformowali nauczycieli o tym, że w wyniku testu zidentyfikowali 20% „dzieci z potencjałem”. A potem obserwowali i mierzyli, jak działa ich narzędzie do badania potencjału. Mieli rację. Oceny dzieci zidentyfikowanych jako „z potencjałem” poszybowały w górę w ciągu semestru. Efekt był najbardziej ekstremalny w najmłodszych klasach, ale w każdej grupie wiekowej był wyraźnie widoczny. Co więcej, w standardowych testach na IQ, „dzieci z potencjałem” miały lepsze wyniki niż na początku roku. Nauczyciele nie mogli się nadziwić, jak doskonałe narzędzie pomiarowe zaprojektowali dla nich badacze.

Potem Rosenthal i Jacobson powiedzieli im prawdę: „dzieci z potencjałem” były wybrane losowo. To reputacja dzieci sprawiła, że nauczyciele widzieli je jako bardziej zdolne oraz poświęcali im więcej czasu, jeśli zdarzały im się potknięcia. Reputacja sprawia, że otoczenie czyni jednostkę naprawdę mądrzejszą. Niezależnie od wysokości samooceny. Eksperyment był powtarzany także w miejscach pracy. Szefowie reaguje dokładnie tak samo jak nauczyciele w podstawówce Pani Jacobson. Efekt ten nazwany został Samospełniającą się przepowiednią lub efektem „Pigmaliona” (Rosenthal, & Jacobson, 1968). Inwestowanie w reputację przypomina jedzenie wartościowych posiłków – naprawdę czynią Cię silniejszym. Wykład motywacyjny to czekolada – oczywiście, że czujesz się lepiej. Ale w dłuższej perspektywie to puste kalorie, które kiedyś się na Tobie zemszczą.

Ostatni obszar to obszar pasji i misji, są to aktywności przynoszące nam radość, satysfakcję, dumę z samego zaangażowania w nie. Nazywamy go obszarem „kocham”. Która grupa społeczna ma największa powierzchnie wspólną tych 3 wykresów? Zazwyczaj są to profesjonalni sportowcy cieszący się uznaniem społecznym, zarabiający duże pieniądze i kochający swoje dyscypliny.

Model ten można wykorzystywać do weryfikowania kierunku naszego życia. W sytuacjach gdy rozważamy zmianę pracy, długotrwały związek, rozpoczęcie nowego hobby. Odnosząc się do nauki, 3 wskazane obszary korespondują z podstawowymi teoriami psychologii pozytywnej.

  • Kocha – „teoria auto-determinacji” wg Rayan & Deci
  • Muszę – „Piramida potrzeb” wg A. Maslowa
  • Powinienem – „Efekt Pigmaliona” wg Rosenthal

Warto zastanowić się który z obszarów na diagramie jest bardziej dla nas optymalny, a w którym znajdujemy się dziś. Warto również rozważyć jakie decyzje wpłyną na zmianę w dobrym, a jakie w złym kierunku.

 

Gdzie szukać szczęścia?

Wszystkie badania pokazują iż proste psychosztuczki to około 10% zadowolenia w naszym życiu. Treningi rodem z Cosmopolitan wydają się być więc stratą czasu i energii. Prawdziwa zmiana jakości odbywa się na poziomie zaangażowania i sensu. To Ci ludzie są najszczęśliwsi i najbardziej zadowoleni ze swojej egzystencji. Co ciekawe badania prof. Seligmana pokazują również, iż poziom szczęścia „doznawanego” to tylko wisienka na torcie samospełnienia. Ten rodzaj szczęśliwości nie jest w stanie samodzielnie, w dłuższej perspektywie, dać nam szczęścia (Seligman, & Csikszentmihalyi, 2000). Na koniec chciałbym przypomnieć słowa Marka Twaina: „Za dwadzieścia lat prawdopodobnie nie będziemy żałować tego co zrobiliśmy, będziemy żałować tego czego nie zrobiliśmy”.

 

 

Bibliografia

Baumeister, R. F., Campbell, J. D., Krueger, J. I., & Vohs, K. D. (2003). Does high self-esteem cause better performance, interpersonal success, happiness, or healthier lifestyles?. Psychological Science In The Public Interest, 4(1), 1-44. doi:10.1111/1529-1006.01431

Baxter, W. (n.d.). Samuel P. Langley: Aviation Pioneer. Retrieved April 08, 2016, from http://www.sil.si.edu/ondisplay/langley/intro.htm

Ciszak, P. (2011). Mike Tyson: Człowiek, który stracił miliony. Retrieved April 08, 2016, from http://platine.pl/mike-tyson-czlowiek-ktory-stracil-miliony-0-861745.html

Cannon, W. (1914). The Interrelations of Emotions as Sugge- sted by Recent Physiological Researches. American Journal of Psychology, 25, 256.

Deci, E. L., & Ryan, R. M. (2008). Self-determination theory: A macrotheory of human motivation, development, and health. Canadian Psychology/Psychologie Canadienne, 49(3), 182-185. doi:10.1037/a0012801

Deon (2015). Nasze myślenie decyduje o sukcesie i porażce. Pobrane z: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,98,nasze-myslenie-decyduje-o-sukcesie-i-porazce.html (Data dostępu: 27.12.2015).

Doliński, D., & Szmajke, A. (1994). Samoutrudnianie. Dobre i złe strony rzucania kłód pod własne nogi (s. 14). Olsztyn: Pracownia Wydawnicza PTP.

Natemat (2012). Jak znaleźć receptę na szczęśliwe życie? Pobrane z: http://natemat.pl/43783,jak-znalezc-recepte-na-szczesliwe-zycie-przepis-na-to-jak-pogodzic-prace-milosc-i-pasje (Data dostępu: 27.12.2015).

Jayawickreme, E., Forgeard, M. C., & Seligman, M. P. (2012). The engine of well-being. Review Of General Psychology, 16(4), 327-342. doi:10.1037/a0027990

Kobau, R., Seligman, M. P., Peterson, C., Diener, E., Zack, M. M., Chapman, D., & Thompson, W. (2011). Mental health promotion in public health: Perspectives and strategies from positive psychology. American Journal Of Public Health, 101(8), e1-e9. doi:10.2105/AJPH.2010.300083

Leary, M. R., & Baumeister, R. F. (2000). The nature and function of self-esteem: Sociometer theory. In M. P. Zanna, M. P. Zanna (Eds.) , Advances in experimental social psychology, Vol. 32 (pp. 1-62). San Diego, CA, US: Academic Press.

Mori, K., & Mori, H. (2009). Another test of the passive facial feedback hypothesis: When your face smiles, you feel happy. Perceptual And Motor Skills, 109(1), 76-78. doi:10.2466/pms.109.1.76-78

Nyberg, A. (2008). Having a Bad Boss Is Bad for the Heart. Retrieved April 03, 2016, from http://www.webmd.com/heart-disease/news/20081124/having-a-bad-boss-is-bad-for-the-heart?page=2

Pantic, I. (2014). Online social networking and mental health. Cyberpsychology, Behavior, And Social Networking, 17(10), 652-657. doi:10.1089/cyber.2014.0070

Rosenthal, R., & Jacobson, L. (1968). Pygmalion in the classroom: Teacher expectation and pupils’ intellectual development. New York, NY, US: Holt, Rinehart & Winston.

Seligman, M. E., & Jankowski, A. (2010). Optymizmu można się nauczyć: Jak zmienić swoje myślenie i swoje życie. Poznań: Media Rodzina.

Strack, F., Martin, L. L., & Stepper, S. (1988). Inhibiting and facilitating conditions of the human smile: A nonobtrusive test of the facial feedback hypothesis. Journal Of Personality And Social Psychology, 54(5), 768-777. doi:10.1037/0022-3514.54.5.768

Seligman, M. P., & Csikszentmihalyi, M. (2000). Positive psychology: An introduction. American Psychologist, 55(1), 5-14. doi:10.1037/0003-066X.55.1.5

Siewiorek, R. (2015, December 12). Przepis na wielkość: Tyraj do upadłego, nie lituj się nad sobą i nie marnuj ani minuty. Retrieved April 08, 2016, from http://wyborcza.pl/magazyn/1,149725,19333032,przepis-na-wielkosc-tyraj-do-upadlego-nie-lituj-sie-nad-soba.html?utm_source=facebook.com

Wyborcza (2015). Szczęście znajduje się w przedklinku – odkryli neurolodzy. Pobrane z: http://wyborcza.pl/1,75400,19261013,szczescie-znajduje-sie-w-przedklinku-odkryli-neurolodzy.html#ixzz3vVVQ9e00 (Data dostępu: 27.12.2015).

Zimbardo, P., & Gerrig, R. (2012). Psychologia i życie (Wyd. 4. ed., s. 435, 442). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.

Strefa wiedzy