#Sygnały 6 – Koronawirus stopuje gospodarkę
Koronawirus może spowolnić wzrost gospodarczy w Polsce
Jak podaje 28.02.2020 GUS, nieodsezonowana dynamika realnego PKB w IV kwartale 2019 wyniosła 3,2% r/r (przy 4,9% przed rokiem). W porównaniu do połowy lutego, GUS znacznie skorygował wynik, o 0,2 pkt proc. in plus. Dzięki korekcie i zaokrągleniom dynamika roczna za 2019 rok jest wyższa niż 2,8%, a więc wbrew obawom odnotowujemy dodatnią dynamikę kwartał do kwartału.
Dynamika konsumpcji prywatnej plasuje się poniżej średniej z ostatnich lat, i spada (3,3% r/r). Z kolei wysokiej dynamiki inwestycji, jaką obserwowaliśmy w I połowie roku nie udało się utrzymać (9,1-12.2%), i tempo wzrostu inwestycji utrzymuje się na podobnym poziomie, co przed kwartałem (4,9% r/r). Eksport nadal przeważa nad importem, i to jest dość trwały efekt, ale skala nadwyżki nie pozwala zniwelować efektu słabnącego popytu krajowego.
Nie da się jednak ukryć, że ostatnie dni absorbują ekonomistów nie ze względu na spowolnienie polskiej gospodarki, a raczej na niespodziewany szok, który dynamikę PKB obniży znacznie poniżej tempa wynikającego z trendu. Jeszcze przed tygodniem zakładano, że dominującym kanałem wpływu koronawirusa na polską gospodarkę będą przestoje w dostawach surowców i półproduktów dla polskiego przemysłu. Teraz, gdy wirus panoszy się po Europie, a prawdopodobieństwo, że zostanie wykryty w Polsce, graniczy z pewnością, pojawia się wiele nowych kanałów oddziaływania. Z pewnością nastąpi ograniczenie zainteresowania turystyką i imprezami masowymi, co niewątpliwie uderzy w usługi turystyczne, kulturalne, oraz zmniejszy popyt na noclegi, gastronomię, czy tradycyjny handel detaliczny w centrach handlowych i marketach. Problem wąskich gardeł zyska na znaczeniu, bo dotyczyć będzie już nie tylko Chin. Warto zauważyć, że pojawienie się nowego ogniska COVID-19 w Polsce dość naturalnie zniechęci pracowników migranckich, co może stanowić barierę dla dotychczasowego funkcjonowania firm.
Nie jest zaskoczeniem, że inwestorzy takich sytuacji nie lubią – ograniczeniu w generowaniu zysków towarzyszy wszechobecna niepewność. Stąd giełdy na czerwono. Z jednym wyjątkiem – firm, dla których koronawirus to swoista szansa. Analogicznie w realnej gospodarce: można wyobrazić sobie takie branże i biznesy, którym pandemia podniesie obroty i zyski. Pierwsi na myśl przychodzą producenci dóbr medycznych i służące dezynfekcji, ale łatwo wyobrazić sobie wzrost zainteresowania zakupami on-line i usługami kurierskimi czy rozrywkami w zaciszu domowym w zastępstwie tych towarzyskich. Tyle, że to niestety kropla w morzu strat wywołanych zawieszoną działalnością i niezrealizowanym popytem konsumenckim.
Źródło Komentarz dr Soni Buchholtz, ekspertki ekonomicznej Konfederacji Lewiatan
W kolejnych miesiącach z PMI lepiej nie będzie
Ważne dla firm: Od ponad półtora roku spadają zamówienia eksportowe. Tempo tego spadku jest rekordowe i wszystko wskazuje na to, że z taką sytuacją będziemy mieli jeszcze do czynienia w najbliższym czasie.
Lutowy odczyt PMI polskiego przetwórstwa przemysłowego: 48,2 pkt nieznacznie powyżej styczniowego 47,4 pkt. To 16. miesiąc z rzędu, kiedy jesteśmy pod neutralnym progiem 50 punktów. Wziąwszy pod uwagę, że badanie przeprowadzone w połowie lutego ledwie w niewielkim stopniu uwzględniało znaną dzisiaj skalę problemów wynikających z wybuchu COVID-19, na dziś można powiedzieć z pewnością, że w najbliższym kwartale lepiej nie będzie.
Niestety i bez koronawirusa wynik PMI obrazuje cykliczne własności koniunktury. Wskaźnik nowych zamówień, a co za tym idzie, również wskaźnik produkcji na wyraźnym minusie. Poprawa na tle danych z ostatniego półrocza jest umiarkowana, a wynik ciągną w dół spadające niezmiennie od ponad półtora roku zamówienia eksportowe. Tempo tego spadku jest rekordowe. W świetle ocen analityków IHS Markit, ostatni wynik in plus ciągnie czas dostaw. Należy jednak zauważyć, że jest to własność statystyczna wskaźnika PMI. Długie czasy dostaw typowo odzwierciedlają popyt przekraczający bieżące moce produkcyjne. Tymczasem w obecnym przypadku opóźnienie w dostawach jest skutkiem wstrzymania działalności. Wysoka wielkość wskaźnika jest więc błędnie klasyfikowana jako zjawisko pozytywne. Można zatem oczekiwać, że komentarze w najbliższych tygodniach będą wyłączać ten efekt z ogólnej oceny wskaźnika – nawet kosztem niepełnej porównywalności szeregu czasowego.
W przetwórstwie utrwalają się cięcia zatrudnienia, a takie tempo spadków ostatnio było widziane w okolicach podwójnego dna obserwowanego w polskiej gospodarce na przełomie 2012-2013. Spadkom zatrudnienia towarzyszą spadki zakupów, co skutkuje (wzmocnionym przez globalne wąskie gardła) kurczeniem się zapasów materiałów. Nie ma natomiast popytu na wyroby gotowe, co zwiększa ich zapas. Obserwowana inflacja daje się we znaki nie tylko konsumentom, ale i producentom (odrębny wskaźnik!) – gwałtowny wzrost cen skutkuje wzrostem stawek, co nie jest typowym momentem.
Optymizm co do przyszłości wśród menedżerów logistyki blednie. Już w lutym wśród powodów słabszych sentymentów wskazywano na niedobory surowców i potencjalne konsekwencje koronawirusa. Niestety, te przewidywania wydają się słuszne. Przetwórstwo przemysłowe, z długimi łańcuchami dostaw staje w niekorzystnej sytuacji: opóźnienia w dostawach surowców uniemożliwiają krajową produkcję, ale, co gorsza – gospodarki odbiorców polskich komponentów i wyrobów, którzy są na froncie walki z koronawirusem, również nie dają nadziei na wyjście ze spowolnienia obronną ręką.
Źródło: Sonia Buchholtz Konfederacja Lewiatan